Istnieje bardzo głęboki podział w karate ze względu na podejście sportowe i tradycyjne. Im wyższy poziom chce się osiągnąć, tym bardziej te dwa nurty są ze sobą nie do pogodzenie (moim skromnym zdaniem oczywiście). Nie ma tu idealnego rozwiązania, choć oczywiście szczególnie dla młodych ludzi jakiś sposób rywalizacji jest potrzebny. Jednak oryginalnie karate nie zostało stworzone do sportu a wiele tradycyjnych skutecznych technik po "usportowieniu" karate po prostu zanika lub staje się bezsensowne.
Dlatego sport i zawody nigdy nie będą w naszym klubie na pierwszym miejscu. Jest to najwyżej atrakcyjny dodatek.
Stawiamy głównie na to co może się przydać w samoobronie, korzystając przy tym z różnych stylów i doświadczenia wielu mistrzów.
Sport pojawił się w karate po przeniesieniu go na grunt japoński. Starzy mistrzowie (w tym także Funakoshi) byli temu przeciwni i traktowali to jako wypaczenie istoty karate. Zdawali sobie jednak sprawę, że to nieuniknione. Problem z karate sportowym jest taki, że do dyspozycji mamy określoną liczbę technik a te najbardziej niebezpieczne są z oczywistych względów wykluczone. Do tego dochodzi specjalizacja. Niestety, ale jeśli chce się osiągać na prawdę wysokie wyniki to należy skupić się tylko na tym, co może przynieść punkt na zawodach. Inna sprawa to przepisy sportowe, tu można to, a tego nie i odwrotnie.
Wyobraźmy sobie, że do konfrontacji dochodzi np. w autobusie (czego oczywiście nikomu nie życzę). Nagle okazuje się, że nie mamy pod stopami maty, nie możemy się "rozbujać" w naszej długiej idealnej pozycji zenkutsu dachi a przeciwnik ośmiela się atakować nas "niedozwolononymi technikami". Co wtedy? Oczywiście lepiej umieć cokolwiek niż nic (a najlepiej starać się nie doprowadzać do takich sytuacji).
Nie chcę oczywiście umniejszać zawodnikom ich umiejętności, ale są to zagadnienia, z którymi karate musi się mierzyć. Osobiście uważam, że sport w karate jest bardzo dobrym narzędziem szkoleniowym, służącym do osiągnięcia wyższego celu. Nie powinien jednak stanowić celu sam sobie. Poza tym dochodzę ostatnio do wniosku, że karate sportowe (olimpijskie etc.) na najwyższym poziomie, jest z karate tradycyjnym (rozumianym jako samoobrona) nie do pogodzenia. Być może niektóre ortodoksyjne autorytety uznają mnie za wichrzyciela ale już się wyleczyłem ze ślepopoddaństwa w tym temacie.